San Marino
I to nie koniec! W San Marino, oprocz wspanialych zabytkow i cudownej architektury, urzekly mnie wystawy okularow. To troche smieszne, ale tak, lubie ogladac piekne okulary, ktorych ceny sa tak wysokie, ze pozostaje mi tylko o nich pomarzyc. Dalsza czesc dzisiejszego posta jest poswiecona Bolonii. W tym oto miescie, od dworca do Rynku idzie sie wzdluz glownej ulicy pod arkadami. Wyglada to naprawde swietnie, a na dodatek daje cien, co we Wloszech jest bardzo, ale to bardzo przydatne. Po jednej i drugiej stronie ulicy umieszczone sa sklepy. Najsmieszniejsce jest to, ze ta trasa, ktora ciagnie sie az do placu Maggiore, szlysmy az trzy godziny. Zgadnijcie dlaczego? Oczywiscie wchodzilysmy do prawie kazdego sklepu. W momencie, kiedy doszlysmy wreszcie na miejsce (naszym glownym celem byla bazylika san Petronio, ktorej tez sie troche naszukalysmy, krazac zreszta wokol niej :D) wydawalo mi sie, ze ta glowna ulica musi miec setki kilometrow. Przeciez szlysmy az trzy godziny! No tak, ale wracajac, jakims dziwnym trafem, na dworcu bylysmy juz w niecala godzine. I zadam pytanie: dlaczego? Teraz Was tak bardzo zaskocze! Nie weszlysmy do zadnego sklepu (no oprocz tych dwoch, ale to sie nie liczy ;) ).
Bologna