wtorek, 30 lipca 2013

Italy Photo Diary

    San Marino 



I to nie koniec! W San Marino, oprocz wspanialych zabytkow i cudownej architektury, urzekly mnie wystawy okularow. To troche smieszne, ale tak, lubie ogladac piekne okulary, ktorych ceny sa tak wysokie, ze pozostaje mi tylko o nich pomarzyc. Dalsza czesc dzisiejszego posta jest poswiecona Bolonii. W tym oto miescie, od dworca do Rynku idzie sie wzdluz glownej ulicy pod arkadami. Wyglada to naprawde swietnie, a na dodatek daje cien, co we Wloszech jest bardzo, ale to bardzo przydatne. Po jednej i drugiej stronie ulicy umieszczone sa sklepy. Najsmieszniejsce jest to, ze ta trasa, ktora ciagnie sie az do placu Maggiore, szlysmy az trzy godziny. Zgadnijcie dlaczego? Oczywiscie wchodzilysmy do prawie kazdego sklepu. W momencie, kiedy doszlysmy wreszcie na miejsce (naszym glownym celem byla bazylika san Petronio, ktorej tez sie troche naszukalysmy, krazac zreszta wokol niej :D) wydawalo mi sie, ze ta glowna ulica musi miec setki kilometrow. Przeciez szlysmy az trzy godziny! No tak, ale wracajac, jakims dziwnym trafem, na dworcu bylysmy juz w niecala godzine. I zadam pytanie: dlaczego? Teraz Was tak bardzo zaskocze! Nie weszlysmy do zadnego sklepu (no oprocz tych dwoch, ale to sie nie liczy ;) ).

                                                                             
                                                                              Bologna


czwartek, 25 lipca 2013

Corn stalks


 Ciao! Wypilam dzisiaj chyba dwadziescia szklanek wody. Wlasciwie to nic dziwnego, bo w przeciagu ostatnich tygodni woda stala sie moja ostatnia deska ratunku. Ale nie, nie bede narzekac (wow!) na upaly, bo w koncu trzeba nalapac slonca na te zimowe dni (czasem lubie tak wybiec jakies 4 miesiace w przyszlosc, a czasem i 14...), bo moze ta zima tez bedzie trwala do kwietnia? To pisanie o zimowych dniach chyba jest takim automatycznym wyparciem zmagan z upalem. OK, koniec. Dzisiaj dodaje na bloga kilka moich (i nie tylko) zdjec wsrod kukurydzy. Ta roslina jakos slabo kojarzy mi sie  z Wlochami (winorosle juz bardziej...nie wspominajac o pizzy i lodach), ale w tej okolicy, gdzie mieszkam, jest jej bardzo duzo. Wygladam na zalaczonych zdjeciacch troche jak rolnik (haha), ale przynajmniej dopasowalam sie do tego klimatu: kukurydza, farma, pole, no wiecie o co chodzi.
Niedawno bylam w San Marino i udalo mi sie tam kupic wymarzony zapach Daisy by Marc Jacobs. Niesamowicie sie ciesze, bo jest naprawde wspanialy i odpowiada mi w stu procentach, a sami popatrzcie na te piekna buteleczke...trudno sie jej oprzec. Arrivederci! :)

                            Zara romper
                             

sobota, 20 lipca 2013

Florence Photo Diary



Obiecalam, ze dodam pierwszy wakacyjny post, kiedy tylko wroce do Polski, lecz moj wyjazd sie nieco przedluzyl i bede tutaj prawie miesiac. Jestem we Wloszech (przepraszam za brak polskich znakow, ale pisze na wloskim laptopie i jak na razie znalazlam tylko cos takiego - ù) juz prawie dwa tygodnie. Niesamowicie sie ciesze i przyznam szczerze, ze nigdy jakos bardzo nie marzylam o podrozy do Wloch, jednak to co zobaczylam w tym kraju sprawilo, ze calkowicie sie w nim zakochalam. Dodaje szybko kilka (czytaj - kilkadziesiat) zdjec z Florencji  i ide dalej zachwycac sie tymi pieknymi widokami :)